Roździał I: Talent
Diego urodził się w Khorinis.Już od najmniejszych lat miał smykałkę do interesów. Miał swego rodzaju talent w tym, co robił. Miał on dar przekonywania i umiał sprzedać niemal wszystko. Toteż za młodu bandyci znosili mu różne przedmioty, które ten sprzedawał na czarnym rynku. Był stanowczy, stawiał się nawet bandytom , którzy z łatwością mogliby go zabić grożąc, że jeżeli nie wypalą mu działki to o wszystkim dowie się Straż Miejska. Nie dał się wykiwać, w interesach zachowywał trzeźwość umysłu. Jego umiejętności rozsławiły go na całą wyspę, a i niektórzy słyszeli o nim na kontynencie. Jednym z tych Myrtańczyków był Gerthbrant, który widząc jego umiejętności postanowił złożyć mu ofertę lepszą od oprychów z nim się zadających.
Roździał II: Biznes
Gerthbrant podszedł niepewnym krokiem. Diego właśnie przeliczał oszczędności. Wreszcie zaczął swój monolog : - Chłopcze - rzekł szturchając za ramię Diega Ten obrócił się i wstał. - O co chodzi? - spytał - To ty jesteś ten Diego, zbójecki kupiec ? - A co to pana obchodzi? - parsknął nieco jakby przestraszony chłopiec, jakby myślał że za chwilę zza przybysza wyskoczą straże aby go pojmać. - Mam dla ciebie propozycje - rzekł - Otwieram w Khorinis interes, zyskami podzielimy się po połowie - zakomunikował wyjmując z kieszeni sakiewke wypełnioną po brzegi złotem. - Masz, to zaliczka - powiedział rzucając sakiewką do rąk Diega. - Jak się nad tym zastanowisz, będe w gospodzie obok koszar Diego nieco ździwiony tym zajściem, szybko otworzył sakiewkę i zaczął przeliczać złoto. Jego oczy nagle zabłysły. Podniósł głowę w kierunku Gerthbranta. - 20 tysięcy sztuk złota ?! - Jeżeli będziesz ze mną pracować dostaniesz więcej - uśmiechnął się przybysz. - Zastanów sie do jutra, dobra noc - pożegnał się przybysz odchodząc w ciemną alejkę.
Diego długo się nie zastanawiał, następnego ranka skoro świt popędził do gospody. Gerthbrant jadł śniadanie. Nagle od progu usłyszał krzyk: -Wchodzę w to ! - Doskonale, znalazłem już kwaterę, możemy zaczynać od jutra
Roździał III: Spółka i zdrada
Gdy Diego zaczął pracować u Gerthbranta, bandyci chcieli się go pozbyć, jednak Gerthbrant zapłacił daninę za głowę Diega i zapewnił mu spokojne życie. Diego dostawał pieniądze ze sprzedanych towarów co tydzień oraz co miesiąc. Firma przynosiła coraz to większe zyski. Kosztowności i artefakty świetnie schodziły, gdy Diego je sprzedawał. Rozwinęli się aż tak, że mogli kupywać masowo kosztowności z Magicznej Rudy sprowadzane z samego Nordmaru wykuwane przez najlepszego na świecie wytapiacza Ingvara. Gerthbrant i Diego żyli w bogactwie i dobrobycie. Kosztowności nie potrzebowały już metod Diega do ich sprzedawania. Ludzie wiedząc, że towary są z Rudy brali je od razu. Gerthbrant nie potrzebował już Diega do swoich interesów, a że dostawał on połowę zysków, miałby on jeszcze większy majątek. Nie wiedział, że biznes zajdzie aż tak daleko. Diego stał się wpływowym obywatelem Khorinis, gdyby Gerthbrant go zwolnił miałby nie lada kłopoty. Musiał więc załatwić sprawę tak, aby Diego więcej nie powrócił do Khorinis. Było to bardzo trudne, Diego ze swymi zdolnościami z łatwością poradziłby sobie na kontynencie, więc Myrtana odpada. Pewnego dnia, Gerthbrant przeglądając koryspondencje z Vengardu, przeczytał iż orkowie zajmują miata Myrtany to też ról chce wysłać 13 najpotężniejszych Magów na wyspę Khorinis, aby otoczyli Górniczą Dolinę Magiczną Barierą aby w jej środku więżniowie wydobywali Magiczną Rude dla Wojska Myrtańskiego do walki z orkami. Będzie tam można wejść i wyjść. Ta ostatnia informacja zasmuciła Gerthbranta, zapaliła się w nim iskierka nadziei aby wtrącić tam Diego. Jednak mógł on stamtąd uciec.
Po tygodniu okazało się, że przy tworzeniu bariery coś poszło nie tak, i jest ona o wiele większa od zamierzenia Magów, którzy zostali tam uwięzieni wraz z więżniami. Można do niej wejść, ale już nigdy się z niej nie wydostanie. Gerthbrant uradowany zaczął sporządzać spisek przeciwko Diego.
Był spokojny letni dzień. Diego miał chatę w Górnym Mieście. Wstał rano wyszedł i poszedł na spacer po mieście. Spotkał na Placu Wisielców Gerthbranta. - Jak się masz Diego ? - zapytał szyderczo - A dobrze, dzięki ze pytasz - Miłej drogi - poklepał Diega po ramieniu i odszedł w drugą stronę. Diego nieco żdziwiony zachowaniem kompana przechadzał akurat koło koszar, gdy nagle usłyszał głos strażnika: - STAĆ!!! NIE RUSZAĆ SIĘ!!! SPRÓBUJ SIĘ RUSZYĆ ŚMIECIU A ZESTRZELĘ CI JAJCA!!! Diego poczuł zimny pot na czole... zaczął uciekać, za nim goniła cała banda strażników miejskich. Nie miał szans... Został otoczony...
Gerthbrant podrzucił mu naszyjnik żony gubernatora... Został zesłany do kolonii, ale sprawiedliwość nastała wiele lat póżniej...
KONIEC
Co o tym uważacie?
|